niedziela, 28 marca 2010

UNDERFIRE GALLERY - 23.03.10 - Jaipur (Rajhastan)

Po raz kolejny wiesci z przeszlosci prezentowane w terazniejszosci,przeczytane w przyszlosci.Po gonitwach z golodupcami tym razem gonitwy z malpami,w Rajhstanie czyli stanie radzow i mahow.

Tygodniowa wizyta przebiegla pod znakiem penetrowania sredniowiecznych fortyfikacji,palacow i zamczysk,w ktore Rajhastan obfituje.Musze przyznac,ze i naszej zalodze udalo sie podlapac ducha fantastycznych sredniowiecznych mordobic,zdobywania-obrony fortow,I uganianie sie za malpami(no ok przyznam,ze uganiania sie nie bylo gdyz malpowate maja wszystko i wszystkich w zadach.(prawde powiedziawszy co za roznica,swieci golodupcy w hadriwarze,czy swiete malpy w malpich swiatyniach,tu golodupce i tam golodupce,a obie grupy chca tylko twoich bananow.W kolonii gipsich w Jaipurze,pokazalismy sie z ufgallery,calkiem przyjemnie,zdjecia wisialy w okolicznosciowej klasie,w ktorej na codzien nie co dzien, dzieciaki ucza sie gry na harmoszkach, sitrach, bebenkach.



Ze smieszniejszych przygod,to zlodziejskie kurwy dobraly sie nozem do plecaka pani swinskiej,nie wiemy nawet jak i gdzie,musieli byc dobrze wyszkoleni gdyz swinska nosila plecak na przedniej czesci ciala,a mimo to skubneli portfelik. Teraz po raz milionowy delhi i planowanko nastepnego kroku,co wymyslimy opowiemy.


ps1.
Na foto efekt polaczenia dwoch czynnikow ktore laczone byc nie POWINNY!!!! Nazwania przypadkowo pani swinskiej internacjonalna prostytutka,w momencie w ktorym trzymala nozyczki w rece:):).


ps2
Jak jeszcze raz jakis ciapaty skurwiel zapyta czy jestem z Izraela, posadze mu Mawache i wydlubie oko przy pomocy koko.




ps3
Z ekonomicznych wiadomosci,skonczyla mi sie waznosc plastikowej karty do wsadzania w dupe maszynom sluzacym do wysrywania papierkow z numerami.Nowa karta w panku w b-londynie a u swinskiej mordy w kieszeni 10 funtow:):).


ps4
Ten zasrany blog plata mi kurwa figle i zmienia ustawienia strony,zdjec textu i chuj mnie strzela powiem szczerze..

ot co



DE NON TOLERANDIS JUDAEIS


 

sobota, 20 marca 2010

KUMBH-MELA 15.03.10-Haridwar: Na swiecie swietych od swieta, a zebrakow na co dzien.



Wczoraj powrot z Haridwaru(tzn tydzien temu dzis 20.03.10,noca ruszamy popyrkac po Rajastanie).Ruszylismy 14tego ok pld(autobus mial jechac 6h jechal 9),trasa Delhi-Haridwar.Dobilismy ok21.Tam miliony humanoidow,czekajacych na otwarcie glownej lazni,gdzie zamoczyc w gangesie raczyc sie trzeba by grzech odpuscic zechciano.Napomkne,ze wiekszego religijnego swieta swiat nie widuje i nie widzial.Kumbh-mela trwa ok 3miechy,ale glowne oczyszczanko ma miejsce,tylko kilka razy,
wtedy wlasnie na jeden dzien wjezdzaja wyzej wymienione miliony.Glowna laznia czyli Har-ki-pairi,otwarta zostala 15tego o 2rano(zamknieta dla motlochu o 8rano),nastepnie juz tylko swieci czyli Sadhu-golasy,figlowac w matce ganges moga,reszta podmywa sie gdzie popadnie.Ze swinska przekimalismy gdzies na kamieniach nad rzeka potem,ok 5rano ruszylismy z tlumem(pamietajac,ze ostatnio podczas rozdawania jedzenia w jednej ze swiatyn hindusi tratowali siebie na wzajem,zabijajac 63osoby),a ze bylo tam ok 200osob,a tu kilkanascie milionow i dla wielu najwazniejsze swieto w zyciu,zerkalismy w kolo czy nie widac pewnych znamienitych dla tlumu hindusow oznak szalenstwa:).W polowie drogi do mega lazni odpuscilismy jednak marsz gdyz sie znudzilismy,i ruszylismy w miasto szukac golodupcow i herbaty.
Udawalem,ze jestem sadhu z chin,przez co kilka razy wlezlismy tam gdzie bysmy nie wlezli gdybym byl turysta z polski.Posiedzielismy wiec w swiatyni gdzie golodupcy zbierali sie,by ruszyc na podmywanko.Przyznam,ze nie mialem sily na fotosy,co zaowocowalo brakiem fotograficznych ciekawostek(widzialem jednak kilkadziesiat dziennikarskich skurwysyno-hien wiec jak chcecie zobaczyc super foty super sadhus palacych super trawke i buchajacych dymem jak lokomotywy to pewnie jest ich kilkadziesiat gdzies na necie.Polazilismy wiec ze swinska pogapilismy sie,myslalem o wystawie ale ponownie nie mialem sily:).
ok 12tej nie wpuscili nas do Har-ki-pairi,wiec wolym krokiem ruszylismy w ktoras ze stron by powoli zwinac zagle,mielismy jechac autobusem ale po drodze minelo nas ok 20 milionow ludzie zmierzajacych wlasnie na autobus wiec zaryzykowalismy pociag.W co nie wierze do teraz udalo sie znalezc mini miejsce na ziemi,i po 7h znowu w Delhi.

PS:Ostatnie i najwazniejsze podmywanko jakos w polowie kwietnia,tym razem jeszcze wiecej ludzi itd.Wrazie mega nudy w  Lond,kupcie bilet do delhi na ok tydzien(300funta),pojedziemy sobie posiedziec kilka dni,jest naprawde w deche.Miasteczko namiotowe cos jak 10razy With full force(kto byl ten wie),tony bakanka i atmosfera na kwasik pierwszorzedna.Pakujcie klapki i kanapki i wpadajcie to damy w czambul z golodupcami:).
ps1:pani swinska sie wkurwila bo ozartowalem ja,ze z Siliguri do Delhi podroz bedzie trwala 13h a trwala...33:):):).ot co
ps2: ziomkowie bracia mili dajcie jakies wiesci z miasta na EL.Wszyscy zyja,wszyscy sraja,wszyscy cpaja wszyscy graja?


środa, 10 marca 2010

po pakunku,nie po plecaczku...

Przygoda autobusowa,taka typowo indyjska.Kupujesz bilet na autobus jadacy do celu 11h(z Tezpur do Siliguri)Pojazd rzecz jasna semi sleeper DE LUX.Nastepnie okazuje sie,ze nasze miejsca to laweczka z dywanikiem a za plecami,2 metalowe prety sluzace jako oparcie.Wszystko to w kabinie kierowcy+8osob doroslych ugniecionych ludzkim tetrisem+1szczenie rodzaju ludzkiego cierpiace prawdopodobnie na malarie.Oczywiscie 11h okazalo sie prawie 20h(ale o tym nie wspomne gdyz to normalne).W skrocie ostatnie dni bez wiekszych przygod fiziycznych za to od chuja duchowych.Wiele wizyt w Buddyjskich klasztorach,kilka slow z uchodzcami z Tybetu w Darjeeling.Poza tym niekonczaca sie uczta duchowa.
Pani swinska nie jest w stanie jesc rzeczy ostrzejszych niz jablko,a w indiach nawet w wodzie z kranu mozna znalezc CHili:).Na szczescie siedzimy w stanie Sikkim,czyli regionie mocno zdominowanym przez Tybet,co za tym idzie zupelnie nie ostre pierozki MOMO do papy.Aktualnie w Gangtok(wrocilismy z wizyty w Rumtek),siedziby 17 karmapy(drugi po D.Lamie).Teraz siedzimy w pokoju i kradniemy internet.Troche sie smucimy gdyz wydalismy 1funt20pi na 300grm sera.Za wielki pokoj z goraca woda placimy 2funty i 30pi(ok 1funt i15pi na os:).Mielismy odwiedzic Tsongo lake,ale dzieki temu,ze to ok 18km od granicy z Tybetem,wiec i pozwolenie wymagane.W biurze wydac nie chca wiec przez turystyczna agencje,a co za tym idzie zamiast w rypiach to w dolarach myto uiscic trzeba.Odpuscilismy wiec Tsongo lake(wpisujemy w gugel nazwe+images,i tak jakbysmy byli wlasnie nad Tsongo lake:).Jutro na luzie,wizyta u znajomych mnichow z Namgyal Institute of Tibetology i z klasztoru Do-Drui Chorten,kilka foto duzo rozmow itd.Z ciekawostek wiecie,ze jedna z sekt tybetanskiego buddyzmu,zezwala mnichom na ozenek.Nazywaja sie Njigma,a brat papieza gwalcj dzieci.Ot co
W czwartek ruszamy na moment do Delhi(tam postaram sie o pozwolenie na bujanke po stanie arunachal pradesch),i jak da rade podgnoimy do Hardiwaru poogladac golodupcow na swiecie KUMBH-MELA(4 miejsca w Indiach,co 3 lata w innym,co daje wiec co 12 lat w tym samym).Jak los sie potoczy tego jednak nie wie nikt i pstryk.

ps:Kiedy spotkalismy tego pana,pomyslalem,ilu osilkow z zachodniej polkuli potrzeba do przetargania tego typu pakunku:)...
a potem pojawili sie ci dwaj mosci panowie,a potem to sie obrazilem i stwierdzilem,ze podrozowanie z plecakiem jest dla dzieci:)

ps1:Pozdrowienia dla wszystkich zniewiescialych travelersow.Prawdziwych mezczyzn poznaje sie po pakunku:),a nie po firmowym plecaczku.

sobota, 6 marca 2010

UN-HOLI



Czas na doniesienia z kraju na I.Rozstalismy sie z wami tydzien temu w Tezpur(Assam,pln wsch indie),plany byly srakie a zrobily sie takie.Mielismy byc w Tawang Monastery(stan Arunachal pradesh) pod granica chinska,bhutanska a jestesmy w Darjeeling(stan West Bengal) niedaleko granicy nepalskiej i chinskiej.Jak do tego doszlo dowiecie sie juz za kilka sekund.Brytyjczycy w latach 40 zakazali poruszania sie po wiekszosci stanow znajdujacych sie w rejonie dzialan separatystow pln-wsch Indii
poruszanie sie bez pozwolenia jest mozliwe w stanach:Assam,Tripura,Meghalaya.Miejsca te sa w miare bezpieczne do odwiedzenia,w pozostalych separatysci ciagle walcza o uznanie niepodleglosci stanow pln-wschodnich(nie jest to az takie dziwne jak zerkniecie na mapy,i historie owego regionu).
Stany po ktorych tylko z pozwoleniami i najczesciej w grupie minimum4:Ngaland,Arunachal Pradesh,Mizoram,Manipur.Pozwolenia kosztuja ok 50 usdol,i najlatwiej postarac sie o nie w delhi.Inna opcja to juz na miejscu travel agency i ok 60 funtow na glowe.Wyladowalismy wiec podczas swieta HOLI,w Tezpur z wizja,ze w hindustanie wszystko da sie na lewo:),nie dalo sie wiec zamiast czekac 3 dni postanowilismy pojechac do Bhutanu(do 2005 jedno z bhutanskich miast oferowalo wjazd bez wizy na 24h)i tam przycelebrowac urodziny pani swinskiej.Sprawdzajac ostatnie wiadomosci okazalo sie,ze jak wyzej od 2005 nie jest to wiecej praktykowane.Co pozostaje to wiza do Bhut(koszt 20dolc),i nie jest to problem,jednak dzienne oplaty to ok 240 USDOL od osoby w wypadku grupy mniejszej niz 4.To juz jest problem:).W sumie to i dobrze zostawmy  kingdom ofBhutan w spokoju,najdluzej jak sie da.Z urodzin w Bhutanie lipa a jako,ze pani  swinskiej nie przypadla opcja urodzin na sloniu w Kaziranga national park,postanowilismy zapakowac sie w autobus by po lacznie ok 24h podrozy(autobus+jeep 4h)dojechac do Darjeeling i wsrod mnichow,gor,klasztorow przycelebrowac narodziny swinskiej pani(notabene jest 8rano,pani swinska kladzie tapete na ryjek gdyz stwierdzila ze w urodziny chce poruszac sie wraz z wytapetowana twarza na cacy).Jako,ze limit to 500slow nie jestem w stanie dogonic rzeczywistosci,wiec zostawie was jeszcze na moment w przeszlosci i jutro postaram sie dogonic.W kazdym razie bedzie o przekrecie w autobusie,i kilku innych nie mrozazych krwi w zylach przygodach.
ps:smucimy sie kolejna domowa przegrana naszej grupy artystycznej EWIKCJA.
pozdro669.