środa, 10 marca 2010

po pakunku,nie po plecaczku...

Przygoda autobusowa,taka typowo indyjska.Kupujesz bilet na autobus jadacy do celu 11h(z Tezpur do Siliguri)Pojazd rzecz jasna semi sleeper DE LUX.Nastepnie okazuje sie,ze nasze miejsca to laweczka z dywanikiem a za plecami,2 metalowe prety sluzace jako oparcie.Wszystko to w kabinie kierowcy+8osob doroslych ugniecionych ludzkim tetrisem+1szczenie rodzaju ludzkiego cierpiace prawdopodobnie na malarie.Oczywiscie 11h okazalo sie prawie 20h(ale o tym nie wspomne gdyz to normalne).W skrocie ostatnie dni bez wiekszych przygod fiziycznych za to od chuja duchowych.Wiele wizyt w Buddyjskich klasztorach,kilka slow z uchodzcami z Tybetu w Darjeeling.Poza tym niekonczaca sie uczta duchowa.
Pani swinska nie jest w stanie jesc rzeczy ostrzejszych niz jablko,a w indiach nawet w wodzie z kranu mozna znalezc CHili:).Na szczescie siedzimy w stanie Sikkim,czyli regionie mocno zdominowanym przez Tybet,co za tym idzie zupelnie nie ostre pierozki MOMO do papy.Aktualnie w Gangtok(wrocilismy z wizyty w Rumtek),siedziby 17 karmapy(drugi po D.Lamie).Teraz siedzimy w pokoju i kradniemy internet.Troche sie smucimy gdyz wydalismy 1funt20pi na 300grm sera.Za wielki pokoj z goraca woda placimy 2funty i 30pi(ok 1funt i15pi na os:).Mielismy odwiedzic Tsongo lake,ale dzieki temu,ze to ok 18km od granicy z Tybetem,wiec i pozwolenie wymagane.W biurze wydac nie chca wiec przez turystyczna agencje,a co za tym idzie zamiast w rypiach to w dolarach myto uiscic trzeba.Odpuscilismy wiec Tsongo lake(wpisujemy w gugel nazwe+images,i tak jakbysmy byli wlasnie nad Tsongo lake:).Jutro na luzie,wizyta u znajomych mnichow z Namgyal Institute of Tibetology i z klasztoru Do-Drui Chorten,kilka foto duzo rozmow itd.Z ciekawostek wiecie,ze jedna z sekt tybetanskiego buddyzmu,zezwala mnichom na ozenek.Nazywaja sie Njigma,a brat papieza gwalcj dzieci.Ot co
W czwartek ruszamy na moment do Delhi(tam postaram sie o pozwolenie na bujanke po stanie arunachal pradesch),i jak da rade podgnoimy do Hardiwaru poogladac golodupcow na swiecie KUMBH-MELA(4 miejsca w Indiach,co 3 lata w innym,co daje wiec co 12 lat w tym samym).Jak los sie potoczy tego jednak nie wie nikt i pstryk.

ps:Kiedy spotkalismy tego pana,pomyslalem,ilu osilkow z zachodniej polkuli potrzeba do przetargania tego typu pakunku:)...
a potem pojawili sie ci dwaj mosci panowie,a potem to sie obrazilem i stwierdzilem,ze podrozowanie z plecakiem jest dla dzieci:)

ps1:Pozdrowienia dla wszystkich zniewiescialych travelersow.Prawdziwych mezczyzn poznaje sie po pakunku:),a nie po firmowym plecaczku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz