wtorek, 15 czerwca 2010

Przyrodnicza saga o BOSIE WIELKIM i wyznawcach tegoz ZE.

Slonce swiecilo,rzeka wylala.Nasza druzyna jak zwykle w poszukiwaniu tego,czego odnalezc nijak sie nie da.
Niczym niezmacony spokoj dywagacji,polemik,verbalnych pojedynkow:a tak naprawde popijania browarka,gadania o lesniczym i niczym,i zastanawiania sie czy cos ma sens czy tez nie. Nasz anielski spokoj zburzyla istota z piekla rodem,pojawil sie...ON.Jak czarujacy tak obrzydliwy,jak pelny wigoru,tak i pelny buddyjskiego majestatu.Pojawil sie ON,pojawil sie BOG...pojawil sie TROMBOCYT.
Nie wiedzielismy,ze dla naszej gromadki nic juz nie bedzie takie jak dawniej.Zaczely sie domysly,rozwazania,pomysly.Pojawila sie kreatura na ktora czekalismy ktora postanowilismy zatrzymac po wsze czasy.
Nie bylo to latwe,na dojscie do siebie potrzebowalismy kilku dni,ale wreszcie machina poswiecenia,bolu i odwagi zaskoczyla.TROMBOCYT CREW objawilo swoje istnienie spiewnym O KURWA ALE BOLALO!!
Plan byl prosty,otoz pojawil sie nasz protoplasta,wiec i zaraz powstal pomysl skopiowania go,jako,ze w druzynie artrystow malarzy bez liku,powstal pomysl stworzenia kopii DOSKONALEJ,IDEALNEJ,LUSTRZANEJ
Po burzliwych dyskusjach wybralismy kopie PERFEKCYJNA(trud wyboru byl okrutny ze wzgledu na niespotykane umiejetnosci malarskie naszej bandy).

Nastepnie pojawil sie WIELKI BOL,WIELKA IGLA I niewielkie ilosci TUSZU.
Po mniej wiecej czasie blizej nieokreslonym,nasza banda nie byla juz ot zwykla bezimienna,bezbozna banda.Swiatu objawilo sie TROMBOCYT CREW!!Dla nich nie ma juz odwrotu,kazdy stal sie PANEM,i SLUGA swojego wlasnego a rownoczesnie jakze wspolnego TROMBOCYTA.
...a potem w obozie zapanowala wielka radosc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz